Podróżować można
nawet w najdalsze strony, najbardziej odległe rejony, za darmo, bez
trudu – wbrew pozorom – nie wychodząc z mieszkania. I ja takie
podróże odbyłam w ostatnim czasie. W ciągu kilku dni
odwiedziłam: Włochy, Hiszpanię, Grecję ... Najpierw zatrzymałam
się we Włoszech. W sercu Italii w Rzymie.
Była to właściwie
podróż w świat,
który nie jest dostępny tak na wyciągnięcie
ręki, łatwo i bez wysiłku. Ale bez wysiłku – nie ma niczego
budującego i wartościowego. Co łatwo przychodzi, szybko mija i
niewiele pozostawia w nas.
Stanęłam w ciemnej
kaplicy, ale jakiej. Tej gdzie Michał Anioł tylko ze względu na
szacunek do następcy św. Piotra zdecydował się zrezygnować z
dłuta i chwycił za pędzel. Malując Sąd Ostateczny w Kaplicy
Sykstyńskiej, przedstawił w niej m.in. swój autoportret.
Pytanie gdzie i w jaki sposób..? - Odpowiedź na to pytanie
wcale nie jest łatwa. Dlaczego? - Jego autoportret odnajdujemy nie w
formie człowieka... z krwi i kości, lecz jako skórę zdartą
z jego twarzy, martwą, pozbawioną osobowości, właściwie
pozbawioną wszystkiego. Pocieszeniem jest tu fakt iż trzyma ją św.
Bartłomiej. Jak dobrze, że jest w takich rękach (!). To jest ta
nadzieja. Pomimo, odarcia ze wszystkiego, każdy człowiek ma szansę.
Dzięki obietnicy zbawienia dla świętego – artysta, podobnie jak
każdy człowiek, zostanie być może cudownie ocalony, jeśli wyrazi
taką wolę. W tym pięknym dziele nawet Matka Boża jest blisko
Chrystusa – przedstawionego jako groźny Apollo – tuli się do
Niego. Pewnie czuje się przy Nim bezpiecznie...?
A Człowiek – Adam w
Stworzeniu człowieka podaje ciężką jak kamień rękę Bogu –
Stwórcy, obojętny wobec nieuniknionemu końcu życia.
Nadzieja umiera ostatnia...? - Nie, jak mówi św. Paweł: to
„Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które
się skończą, albo jak dar języków, który
zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. (...) Tak więc
trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś
największa jest miłość”. Miłość daje nadzieję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz